poniedziałek, 3 października 2016

Na przekór.

Czarny poniedziałek... Raczej stronię od wypowiedzi w internetach na temat polityki... ale kiedy przeczytałam, że ktoś współczuje dzieciom matek, które protestują to poczułam jakby mnie coś strzeliło... O. Dokładnie tak.
Właśnie dlatego, że mam dziecko, mam córkę - popieram protest.
Nie zgadzam się, by moja córka była zmuszana do urodzenia chorego dziecka.
Nie zgadzam się, by moja córka w razie zagrożenia życia musiała zagadać się na dziecko.
Nie zgadzam się, by moje dziecko patrzyło jak jego dziecko umiera.
Nie zgadzam się, by moje dziecko było przesłuchiwanie w razie poronienia.
Nie zgadzam się, by moje dziecko nie miało prawa decydować w tak ekstremalnych sytuacjach.
No i nie zgadzam się, by w momencie, w którym ja zdecyduję się na drugie dziecko - musiałabym bać się czy nie wydarzy się coś złego, coś co odbierze mojemu narodzonemu już dziecku matki.
Nie jestem za aborcją na żądanie. Nie akceptuję tego jako środka antykoncepcji, ale są w życiu sytuacje, gdzie trzeba wybrać 'mniejsze zło'. Niestety życie nie jest czarno-białe.


Walka w szkole o córkę trwa. Dziś odniosłam mały sukces. Udało się zapewnić jej dodatkowe zajęcia... może uda mi się zapanować nad jej emocjami. Chciałabym jej pomóc nauczyć się życia.

Sprawiłam sobie mały prezent.  Norwegian Wood - Haruki Murakami.

W sobotę zaliczyłyśmy z małą jesienny spacer. Miło było pochodzić, pozbierać liście, jarzębinę... Pogadać i się pośmiać. No i zrobić zdjęcie, dwa... 


No i mój koci grubasek, rośnie i rośnie... ma dopiero pół roku, a jest większa od psiaka... Dziś towarzyszyła nam w nauce. Jest urocza i rozrabia. Dzikus mały. Za chwilę nie zmieści się do karmnika... hihi 






Pozdrawiam czytających... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz